Chereads / Cold Emerald(Action-Romance/GL)(Polish) / Chapter 11 - „Terror w Teksasie''

Chapter 11 - „Terror w Teksasie''

To po prostu kolejny normalny dzień w West Palm Beach. Lindsay Anderson jadła śniadanie w restauracji niedaleko plaży, gdy zauważyła znajomą twarz. To była jej irytujący sąsiadka biegający wzdłuż linii brzegowej.

Nie mogła powstrzymać się od przewrócenia oczami, gdy zobaczyła mężczyznę zbliżającego się do jej sąsiadki, wydawali się być blisko, ale zachowywali się dyskretnie. Lindsay szybko skończyła posiłek i postanowiła pójść za nimi.

Siedziała za nimi przy pobliskim stoliku, próbując podsłuchać ich rozmowę. Kiedy podsłuchiwała, zdała sobie sprawę, że jej sąsiadka faktycznie spotykała się z prywatnym detektywem. Ciekawość Lindsay została pobudzona, gdy zastanawiała się, jakie sekrety może ukrywać jej sąsiadka.

Wiedziała, bo widziała, jak mężczyzna z poważnym wyrazem twarzy wręczał jej teczkę sąsiadce, co jeszcze bardziej zaintrygowało Lindsay tym, co się działo. Lindsay zapisała sobie w myślach, żeby w przyszłości mieć oko na sąsiadkę.

Mężczyzna wstał; kobieta czekała, aż wstanie jej sąsiadka, ale ona pozostała.

A później jej sąsiadka dzwoni do kelnerki i coś zamawia.''Pani, oto pani ciasto i kawa ze śmietanką, bez cukru.'' Anderson była w szoku.''Obawiam się, że nastąpiła pomyłka'', powiedziała Lindsay. ''Nie składałam zamówienia.''''Nie. Pani Emerald zamówiła dla pani.'' Anderson zmarszczyła brwi.

„Emerald? Kto to?" zapytała Lindsay.''Ta piękna kobieta tam, jest właścicielką tego miejsca,''''Co?!'' Anderson nie mogła uwierzyć, że jadła w tej restauracji; uwielbia ich migdałowo-czekoladowe ciasto. Gdyby tylko wiedziała, nie musiałaby jeść w tym miejscu.

Oczy Anderson rozszerzyły się, gdy odwróciła się w stronę Emerald, która teraz szła w jej stronę z chytrym uśmiechem. „Smacznego, sąsiedzie" – powiedziała Emerald, a jej głos ociekał sarkazmem. „Oczywiście, że na koszt firmy". Twarz Anderson zarumieniła się ze złości i zażenowania.

„O mój Boże, jesteś moim sąsiadem! Jaki zbieg okoliczności!" Anderson udawał zaskoczonego, ale mu się nie udało.

Emerald skinęła głową, siadając naprzeciwko Anderson. „Jedyny i niepowtarzalny. A teraz jesteś ciekawa mojego małego spotkania, prawda?" Anderson starała się zachować spokój. „Co mnie to obchodzi?"

Emerald pochyliła się, jej oczy błyszczały rozbawieniem. „Powiedzmy, Lindsay, że nie jesteś jedyną osobą z sekretami".

Oczy Anderson zwęziły się, wyczuwając zagrożenie. „Czego chcesz?"Uśmiech Emerald stał się szerszy. „Och, po prostu chcę lepiej poznać mojego sąsiada. Przy cieście i kawie, oczywiście". Podczas gdy Anderson się wahała, Emerald wzięła łyk własnej kawy, nie odrywając oczu od twarzy Anderson.

„Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, absolutnie nic! I z tym, Anderson odchodzi tak szybko.Emerald zaśmiała się z nagłego odejścia Anderson, wiedząc, że trafiła w czuły punkt. Wzięła kolejny łyk kawy, czując satysfakcję z władzy, jaką miała nad sąsiadem.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Detektyw Emily Jameson i jej partner Ryan wraz z detektywem Martinezem stoją teraz przy grobie wykopanym przez policję z Teksasu.

Ich leżące ciała i szkielety kobiet, ofiar tego mężczyzny, wrzucono do drzwi szpitala w Teksasie.

„Ojej, spójrzcie. Te biedne dziewczyny zostały brutalnie zgwałcone. Widzicie te kości? Opowiadają historię potężnej walki" – zauważył detektyw Martinez, a jego głos był pełen gniewu.

Detektyw Jameson ponuro skinęła głową, rozglądając się po miejscu zbrodni w poszukiwaniu wskazówek, które mogłyby doprowadzić ją do sprawcy.

„Miednica jest cholernie złamana. Ta ofiara przeszła jakiś szalony uraz". Zauważyła, jej umysł już pędził od możliwości.

„Cóż, DNA mówi, że to pasuje. Ten człowiek ma w sobie trochę niegodziwości; wolałbym kupić zimne piwo temu, kto dał mu nauczkę, niż go skuć" – powiedział detektyw Martinez, wyglądając na tak wściekłego na ten widok.

„Zamrażarka tego gościa była pełna ludzkich szczątków. To jasne jak słońce, że poluje na niewinnych ludzi od dłuższego czasu" – dodał ponuro detektyw Martinez.

„Popełnił niewypowiedziane zbrodnie. Zastanawiające jest, dlaczego jest utrzymywany przy życiu". Ryan zapytał ciekawie.

„To nie zemsta; to wymierzenie sprawiedliwości". Detektyw Jameson w końcu przemówił.

„Osąd?" powtórzył Ryan, marszcząc brwi. „Myślisz, że to jakiś akt samosądu?"

Jameson skinął głową. „To możliwe. Wyrachowana natura tortur, przesłanie na banerze... sugeruje poczucie moralnego uzasadnienia".

Podczas gdy kontynuowali analizę miejsca zbrodni, w głowie Jamesona roiło się od pytań. Co doprowadziło człowieka do tego punktu? Czy był również ofiarą zbrodni kanibala, czy też było coś bardziej złożonego?

Słońce zaczęło zachodzić nad krajobrazem Teksasu, rzucając długie cienie na groby.

„Wróćmy na posterunek i przeanalizujmy dowody" – powiedziała Jameson stanowczym głosem.

Ryan skinął głową, jego oczy przesunęły się po horyzoncie. „Zacznę przeszukiwać teren; zobaczę, czy ktoś zauważy coś podejrzanego".

Martinez skinął głową. „Dobra, wszyscy. Przejrzę nagrania z monitoringu szpitala, zobaczę, czy możemy coś wykombinować. Na razie wróćmy na stację".

I po tym wyszli i wrócili na stację.